„Good bye, Lenin”
Wolfganga Beckera to słodko - gorzka i niebanalna opowieść. Otóż mamy jesień 1989
roku, Berlin. Christiane Kerner, matka dwójki dorastających dzieci
i zagorzała komunistka, widząc swego syna krzyczącego podczas
protestu „wolność prasy!” traci przytomność i zapada w
śpiączkę. Budzi się po 8 miesiącach, w całkiem nowej
rzeczywistości. Przesypia upadek Muru Berlińskiego, zjednoczenie
Niemiec, zmianę systemu, władzy…
Syn Alex wiedząc jakim szokiem
może być to dla niej, postanawia nie mówić nic o zmianach jakie
zaszły i stwarza wokół niej świat iluzji. Niejednokrotnie
prowadzi to do absurdalnych sytuacji, jak np. przesypywanie kawy do
starych, wygrzebanych ze śmietnika opakowań „Mocca Fix”.
Film w żadnych wypadku
nie jest jednak nudną reminiscencją czasów socjalizmu. Jest prostą
i ciepłą opowieścią pokazującą miłość i poświęcenie syna
dla matki, a jednocześnie w zabawny sposób pokazuje zmiany jakie
zaszły w roku 1989 w Niemczech. Początki kapitalizmu, nowe stroje,
meble, pojawienie się Coca- Coli czy sklepu Ikea. Choćby dla
możliwości obserwacji tych zmian i poznania historii tamtych czasów
warto zobaczyć ten film.
Monika
Woroniecka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz